Prawdopodobnie znasz już Kobiego Yamadę, według „New York Timesa” autora bestsellerów (ponad 6 milionów sprzedanych egz.- dopisek redakcji), twórcy wielu inspirujących pozycji, w tym „Co zrobić z pomysłem?”. Jest on również założycielem Compendium, firmy, która zmienia przedmioty codziennego użytku w piękne, unikatowe upominki. Przy swojej najnowszej książce, „Może”, Yamada współpracował z wielokrotnie nagradzaną ilustratorką, Gabriellą Barouch. „Może” to jej debiut książkowy. Radość i inspiracja, jakie Yamada czerpie z życia codziennego, w połączeniu z głęboką miłością do natury Barouch, pozwoliły im stworzyć coś naprawdę wyjątkowego – książkę, która bez wątpienia przemówi do czytelników w każdym wieku. Ale nie wierz nam na słowo, czytaj dalej i inspiruj się…
Jestem przekonany, że po przeczytaniu „Może” czytelnicy uwierzą, że nie ma rzeczy niemożliwych. Zdanie otwierające książkę jest prostym, lecz pełnym głębi pytaniem: „Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, dlaczego tu jesteś?”. To niesamowite, jaką siłę ma sugestia! Czy to pytanie zawsze było punktem wyjściowym książki? Powiedz proszę, co Cię inspirowało.
Kobi: Kiedy zacząłem pisać „Może”, moim celem było przypomnienie czytelnikom o ich własnej wyjątkowości i o tym, że mają olbrzymi potencjał do wykorzystania. Uważam, że zastanawianie się nad tym, dlaczego tu jesteśmy, może być niezwykle wzbogacające i prowadzić do odkrywania nowych życiowych ścieżek. Mimo że każdy z nas idzie swoją własną droga, łączy nas to, że chcemy być docenieni, żyć życiem, które kochamy i zostawić po sobie jakiś ślad. Wierzę, że niezależnie od wieku ważne jest to, aby zadawać sobie pytania – gdzie zmierzam i co dobrego mogę zrobić po drodze.
Książka zabiera czytelników w podróż, pozwalającą im na zgłębienie możliwości samorozwoju. Co chciałbyś, żeby młodzi czytelnicy wynieśli z lektury „Może”?
Kobi: Mam nadzieję, że zarówno młodzi, jak i starsi czytelnicy zaczną zadawać sobie ważne pytania i podejmą próby, aby żyć w sposób, który przynosi im spełnienie. Takie podejście wymaga ciekawości, determinacji i odwagi, ale czy życie nie jest warte tego wysiłku?
To wspaniale mieć wielkie marzenia, ale wszyscy dobrze wiemy, że często to właśnie porażki prowadzą do największych przełomów w życiu. Cenne jest to, że w „Może” nie stronisz od tego tematu. Jakie błędy popełniłeś w życiu, które sprawiły, że „stawałeś się silniejszy i bardziej pewny siebie?”.
Kobi: Wszyscy ponosimy w życiu porażki. Uważam, że to dobrze, ponieważ dzięki temu wiele się uczymy o samych sobie. Porażka jest nieodłączną częścią sukcesu. Dodatkowo, nasze bolesne doświadczenia rozwijają naszą empatię, współczucie i zrozumienie dla innych, którzy też zmagają się z przeciwnościami losu. Doświadczyłem tylu porażek, że nie jestem w stanie ich zliczyć. Wiem też jednak, że nie zamieniłbym tych doświadczeń na nic innego, ponieważ pozwoliły mi nabrać dystansu, docenić to, co mam, i zdobyć się na odwagę.
„Może” jest napisane w sposób, który daje ilustratorowi duże pole do popisu.Pierwsza ilustracja natury zachwyca – jej szczegóły kontrastują z białym tłem i dzięki temu oko czytelnika skupia się na dziewczynce w fantazyjnym stroju ptaka, trzymającej w dłoni góry, z których wzbija się stado ptaków. Co zdecydowało, że wybrałaś ten typ ilustracji, żeby uchwycić siłę budującego przesłania Kobiego o tym, że wszystko jest możliwe?
Gabriella: Ilustracje w „Może” są efektem połączenia wizji Kobiego z moim stylem, który skupia się elementach, jakie uwielbiam rysować – naturze i bawiących się dzieciach. Zakochałam się w „Może” od pierwszego zdania, czułam, że jest w tej książce coś magicznego.
Szczegóły Twoich ilustracji są przepiękne. Podoba mi się zwłaszcza przybranie głowy dziewczynki. Skąd pomysł na czapkę z liści?
Gabriella: To był pomysł Kobiego, część jego pomysłu na główną bohaterkę – dziecko, które kreuje otaczający je świat. Własnoręcznie zrobione nakrycie głowy dziewczynki symbolizuje jej kreatywność i marzenia. Gdy byłam mała, babcia opowiadała mi, że jako dziecko bawiła się w lesie zbierając liście i wszywając je w swoje sukienki, dlatego ta ilustracja jest szczególnie bliska mojemu sercu. Cieszę się, że udało mi się podzielić tym urokliwym wspomnieniem, rysując je w „Może”.
Dziewczynka wydaje się starsza i bardziej doświadczona niż przeciętne dziecko – szczególnie widać to po przedmiotach z podróży, które zgromadziła w słoikach. Odnosi się wrażenie, że naprawdę ją znałaś. A może jest inspirowana kimś, kogo znasz?
Gabriella: Tak, fragment „Może upadniesz…” był inspirowany moim synem. Długo zastanawiałam się, jak pokazać porażkę dziecka w sposób, który nie będzie zbyt poważny albo zbyt straszny dla młodego czytelnika. Gdy zobaczyłam, jak mój syn nie radzi sobie z narysowaniem czegoś, poczułam, że to jest strzał w dziesiątkę.
Być może to nadinterpretacja, ale przyglądając się niektórym ilustracjom, mam wrażenie, że składają hołd ilustracjom z klasyki literatury dziecięcej. Miś polarny przypomina mi Iorka Byrnisona z „Mrocznych materii” Phillipa Pullmana, a słodka świnka równie dobrze mogłaby być Wilburem z „Pajęczyny Charlotty”. Czy to tylko moja bujna wyobraźnia?
Gabriella: Klasyki literatury dziecięcej na pewno mnie inspirują, ale hołd tym pisarzom nie był celowy.
Kobi, czy Ty masz ulubioną ilustrację z „Może”?
Kobi: Gabriella wykonała kawał dobrej roboty, ilustrując książeczkę. To, że jej treść nie układa się w fabułę, jest celowe – chcieliśmy, aby to ilustracje prowadziły czytelnika przez świat dziewczynki. Najbardziej podoba mi się to, że każda ilustracja to osobna historia – o przyjaźni, miłości, współczuciu, wierze w siebie i przygodzie. Gdybym miał wybrać moją ulubioną, to byłaby ta, na której dziewczynka przytula się do niedźwiedzia. Jest symbolem tego, że mimo iż życie stawia na naszej drodze wielkie przeszkody, będziemy w stanie je pokonać, jeśli podejdziemy do nich z odwagą, siłą i empatią.
Zazwyczaj autor i ilustrator książki nie mają ze sobą zbyt dużo kontaktu. Jak Wam się współpracowało przy „Może”?
Kobi: Oboje wierzymy we współpracę i w to, że łącząc siły, jesteśmy lepsi w tym, co robimy. „Może” powstało pod dyrekcją artystyczną utalentowanej graficzki wydawnictwa, Jill Labieniec. Przez ponad rok razem z Gabriellą omawiały na bieżąco szczegóły naszej wspólnej wizji, tego, jak chcieliśmy wpleść w „Może” elementy symboliczne i pokazać drogę rozwoju naszej bohaterki. Gabriella wykazała się wielkim zaangażowaniem, powołując tę historię do życia.
Gdybyście mogli spróbować czegoś nowego, żeby sprawdzić Wasze możliwości, co by to było?
Kobi: Uważam, że w pewnym sensie każdy dzień stawia przed nami nowe wyzwania. Ale gdyby miało by to być coś zupełnie nowego, pewnie byłoby związane z gotowaniem. To pozytywna i wzbogacającą życie forma sztuki, która pozwala na wiele nowych (pysznych) początków.
Gabriella: Chciałabym projektować zabawki. Zabawki to część dzieciństwa, która jest mi szczególnie bliska – pełna uroku i wzbudzającą nostalgię. Na samą myśl robi mi się ciepło na sercu.
Czy chcecie dodać coś jeszcze o swojej książce?
Kobi: Tylko tyle, że jestem bardzo dumny z tego, iż nasze wydawnictwo może być częścią debiutu książkowego Gabrielli. Gdy pierwszy raz skontaktowaliśmy się z nią w tej sprawie, dowiedzieliśmy się, że odrzuciła wcześniej 50 propozycji zilustrowania książek. Bardzo nam zależało na tym, żeby to ona zrobiła ilustracje do „Może”, więc czekaliśmy na odpowiedz, trzymając kciuki. Wyobraź sobie naszą radość, gdy zgodziła się na współpracę! Od tego czasu uważam 51 za mój szczęśliwy numer. To także mój wiek. Uwielbiam, gdy z pozoru przypadkowe, ale wspaniałe i urokliwe wydarzenia łączą się w całość. Może ta książka była nam pisana?
Gabriella: Miałam wielkie szczęście pracować przy „Może”. Do końca życia będę to doświadczenie uważała za wyjątkowe. Jestem wdzięczna Kobiemu za to, że wybrał mnie do zilustrowania pięknego tekstu swojej książki.